Byle nie mrożone: zamrożone piwo traci większość dwutlenku węgla, który normalnie zapewnia mu rześkość i lekkość smaku. Zamrożenie powoduje także zachwianie równowagi smakowo-zapachowej nazywanej przez ekspertów profilem sensorycznym.
Najlepiej w piwnicy: piwo wymaga temperatury piwnicznej, a więc kilku stopni powyżej zera i minimum kilkugodzinnego cyklu chłodzenia.
Nigdy szokowo: stopniowo schłodzone piwo ucieszy nasze podniebienie złożonym bukietem, szlachetną goryczką i przyjemnym orzeźwiającym posmakiem.
Zależnie od gatunku: piwa o mniej złożonym aromacie i mniej ekstraktywne (piwa górnej fermentacji, piwa owocowe) z założenia podawane są w niższych temperaturach, ich zadaniem bowiem jest orzeźwić, ugasić pragnienie.
Okiem technologa
Leszek Popiołek, inżynier procesów technologicznych
Piwo jest wrażliwe na zimno. Można przyjąć zasadę, że im wyższa zawartość alkoholu, w tym niższej temperaturze zamarza. Mocniejsze gatunki zamarzają poniżej -3°C, lżejsze poniżej -2°C. A główną konsekwencją nadmiernego schłodzenia piwa jest jego zmętnienie. Piwo jest koloidem, czyli mieszaniną niejednorodną. Zawiera m.in. dużo białek, które wydzielają się przy jego schładzaniu. W Kompanii Piwowarskiej, aby odbyło się to na miejscu, stosuje się leżakowanie piwa w temperaturze -2°C przez ok. 8 dni. Dzięki temu piwo staje się stabilne koloidalnie – jest klarowne, nie mętnieje. Małe browary rzadko stosują ten proces, dlatego po wyjęciu z lodówki ich niektórych piw widzimy opalizację, a czasami osad na dnie.
Okiem sensoryka
Joanna Wasilewska, koordynator ds. sensoryki
Temperatura w granicach 4-5°C sprawia, że goryczka i cierpkość piwa orzeźwiają idealnie. Jednak obniżenie jej zaledwie o 2-3 stopnie sprawia, że piwo traci wiele ze swych sensorycznych atrybutów.