17 października 2016
Najdroższe piwa świata cz. 2
Zastanawialiście się kiedyś, ile jesteście w stanie zapłacić za piwo? Sprawdźcie, czy kupilibyście coś z naszego zestawu.
17 października 2016
Zastanawialiście się kiedyś, ile jesteście w stanie zapłacić za piwo? Sprawdźcie, czy kupilibyście coś z naszego zestawu.
Cena nie gra roli to kiepski slogan dla naszego zestawienia. Chyba że macie przy sobie wolne pół miliona. Ile kosztują najdroższe piwa i jakie skrywają tajemnice? Przekonajcie się sami.
Czemu służą rankingi z serii najdroższe? To raczej zestawienia typu przyjemnie popatrzeć, choć są i tacy, którzy są w stanie zapłacić słoną sumkę za niższe pozycje z takich statystyk. Jeżeli spóźniłeś się do pracy, a wszyscy już wymienili zdania o wczorajszym odcinku serialu, to będziesz miał czym błysnąć. Sprawdźmy stan konta i przyjrzyjmy się, za co tak naprawdę płacimy – jakość, opakowanie czy historię?
W latach 90. ubiegłego wieku pewien brytyjski archeolog odkrył Królewski Browar Królowej Nefertiti, choć nie wyruszył do Egiptu na poszukiwania piwa, to przeznaczenie chciało inaczej. Grzebanie w resztkach nie jest chwalebnym zajęciem, ale tym razem miało swoje uzasadnienie – archeolog znalazł resztki osadu z piwa, które było warzone w tym samym miejscu parę tysięcy lat wcześniej. Brytyjczyk miał głowę na karku. Po przebadaniu próbek udało się ustalić skład piwka, jakim raczono się w starożytnym Egipcie. To epokowe wydarzenie nie mogło przejść bez echa w piwowarskim świecie – trzeba było spróbować uwarzyć piwo według starożytnej receptury! Podjął się tego Szkot, Jim Merrington, i tak powstało 1000 butelek Tutankhamun Ale. Na początku za starożytny trunek trzeba było zapłacić nawet 8 tysięcy dolarów, ale później już jedyne 75 dolarów. Nie chcemy niczego sugerować, ale browar wkrótce zamknięto, a piramidy stoją nadal. Czy taka była zemsta królowej?
Opakowanie robi wrażenie. Brakuje tylko napisu: otwarcie nie grozi żadną klątwą.
Słuchalibyśmy uważniej, gdyby taką trylogię wałkowali w szkole. Mowa o Carlsberg Jacobsen Vintage. Doczekaliśmy się trzech edycji trunku, który miał konkurować z rynkiem luksusowych win (2008, 2009, 2010). Każda z nich pojawiała się w limitowanych ilościach i osiągała zawrotne ceny. Carlsberg Vintage No. 1 pojawił się w ilości 600 butelek, a za jedną z nich zapłacilibyśmy ok. 1200 zł. Ale że nie ma tak prosto, to trunek można było kupić jedynie w trzech restauracjach w Kopenhadze. Swoją drogą ciekawe, co polecają do niego zamówić, bo pieczywo czosnkowe mogłoby być zniewagą. Carlsberg lubi bawić się cyferkami. Cena trunku jest taka sama jak rok, w którym powstał trunek, a więc wypuszczone w roku 2008 piwo można było kupić za 2008 duńskich koron (około 0,59 złotówki za jedną koronę). Czemu zawdzięcza swoją cenę? Może dzięki artystom, którzy zaprojektowali etykiety, może dzięki półrocznemu leżakowaniu w dębowych beczkach, ale z pewnością dojrzewanie w piwniczce twórcy browaru Carlsberg – J. C. Jacobsena – podbiło cenę.
To dopiero historia, ale z przykrym tłem. W 1927 roku doszło do katastrofy największego sterowca świata Hindenburg. Co to ma wspólnego z piwem? Niejaki Leroy Smith, strażak, który grzebał przy wraku Hindenburga, znalazł skarb – sześciopak piwa Löwenbräu. Postanowił postawić kumplom po jednym piwku, więc rozdał 5 z nich, a jedno zatrzymał dla siebie. Po 70 latach jedna z nich została zlicytowana, ktoś postanowił ugasić swoje pragnienie niezłą sumką, bo zapłacił aż 16 tysięcy dolarów. Jedna z butelek trafiła do browaru Löwenbräu, a dalsze losy pozostałych butelek, niczym bohaterów morskiej wyprawy, pozostały nieznane.
O tym, że na morskich wyprawach można się nieźle obłowić, wiemy wszyscy. A jak można dorobić się na piwie z morskich podróży? Pół miliona to sumka, którą trzeba było zapłacić za butelkę piwa Allsopp’s Arctic Ale z 1852 r. Zostało uwarzone na potrzeby ekspedycji Elisha Kane’a, która miała ustalić przyczyny nieudanej wyprawy Johna Franklina. Piwo przeznaczone dla załogi statku zostało sprzedane na Ebayu za nieco pół miliona dolarów. Nie wiadomo, kto je wylicytował, ale zakładamy, że nie wypił go sobie do obiadku.
Za butelkę 700 ml Samuel Adams Utopias zapłacimy około 600 złotych. Wyróżnia się dużą mocą, bo ma aż bagatela 27%. Leżakuje w beczkach po winie lub koniaku przez pół roku. Słodki aromat zawdzięcza dodatkowi syropu klonowego. Ale jego cechą charakterystyczną jest wygląd butelki przypominający… no właśnie, co takiego? Lampę Alladyna, drogi koniak, a może kadź browarniczą? Dla nas bomba, ale jeśli się komuś nie spodoba, to zawsze można przerobić niklowaną butelkę na jakiś fajny gadżet albo opchnąć na złomie.
A Wy ile jesteście w stanie zapłacić za piwo i co byście zrobili na miejscu strażaka Leroya?