30 czerwca 2014
Dziesięć i pół
Pobawmy się w skojarzenia. Jaka marka przychodzi Wam do głowy
30 czerwca 2014
Pobawmy się w skojarzenia. Jaka marka przychodzi Wam do głowy
Pobawmy się w skojarzenia. Jaka marka przychodzi Wam do głowy jako pierwsza, kiedy mówimy „lata 90.” i „piwo”?
Ci z Was, którzy powiedzieli właśnie EB, niech przeproszą i grzecznie wyjdą. Pozostali, czyli tacy, którzy mają na karku 3 krzyżyki i więcej, doskonale wiedzą, że w tamtych czasach liczyło się wyłącznie Dziesięć i pół!
GIMBY NIE ZNAJO
Marek-symboli z tamtego okresu było oczywiście znacznie więcej. Mamy kupowały proszek OMO, ojcowie jeździli Daewoo Lanosami. W telewizji oglądaliśmy Koło Fortuny (głównie dla nóg pięknej Magdy, asystentki Pijanowskiego), a na magnetofonach Grundig słuchaliśmy kaset Nirvany. Ci z nas, którzy gonili za modą, nosili koszulki Big Stara i dżinsy Levi’sa, zbuntowani wybierali z kolei sprane t-shirty z anarchą i obowiązkowo glany. Najlepiej martensy, chociaż mało kogo było na nie stać.
Wszyscy za to żuliśmy gumy Turbo i zajadaliśmy się czekoladkami Milki Way Magic Stars. A jak ktoś miał ochotę na coś słonego, sięgał po czipsy Star Foods, które potem popijał Frugo. Ale tylko w ciągu dnia, bo wieczory należały do Dziesięć i pół, które piło się zawsze i przy każdej okazji. To było nie tyle piwo co dobry kumpel, który towarzyszył nam w wielu dziejących się pierwszy raz w życiu: pierwsze wypady na imprezy, pierwsze wyjazdy pod namiot, pierwsze podchody do dziewczyn… Tutaj się zatrzymam, ale długo można by jeszcze wymieniać. :)
WELCOME TO THE CLUB
Jak to się stało, że 10,5 tak łatwo i szybko wkupiło się w nasze łaski? Na pewno swój udział w sukcesie miała szeroka i świetnie przemyślana kampania reklamowa. Charakterystyczne czarno-złote logo atakowało z plakatów i billboardów, ale też z koszulek, czapek, plecaków, zegarów ściennych, a nawet… rowerów! Takie odjechane gadżety wygrywało się w wielu konkursach, za którymi stała marka.
W radiu piwo promowano wpadającą w ucho piosenką Lombardu (“Pozostawiam swe problemy/Jak samochód ślady kół/Dziesięć i pół”), a w TV gęsto było od reklam, w których występował m.in. młody Paweł Wilczak. Do tego 10,5 widoczne było w klubach i dyskotekach – hasłem przewodnim tej akcji było „Welcome to the club”. I każdy chciał do tego klubu dołączyć.
Jednak powiedzieć, że za sukcesem Dziesięć i pół stoi wyłącznie marketing, byłoby nieporozumieniem. Najważniejszy był buntowniczy przekaz, którym 10,5 waliło prosto w twarz, a ryczał on: idź pod prąd! postaw się! I jak łatwo się domyślić, takie hasła były lepem na młodych gniewnych. Zresztą spójrzcie tylko na puszkę tej marki. W czasach, kiedy firmy starały się wzorować swoje produkty na tych sprowadzanych z Zachodu i dopieszczać je pod względem graficznym, Dziesięć i pół pokazuje wszystkim środkowy palec ze swoją stylizowaną na starą, niedbałą czcionką. I jak takiego piwa nie kochać?!
DZIESIĘĆ I PÓŁ. BYŁO… WRÓCIŁO!
W porządku, coś się jednak stało, że tak uwielbiana marka najpierw podupadła, a w końcu w ogóle zniknęła z półek sklepowych gdzieś w 2002 roku. Prawda jest taka, że w życiu prawie każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy rozciągnięty t-shirt zmienia na koszulę, a koncerty ze znajomymi na wieczory z rodziną. Dziesięć i pół jakby tego nie dostrzegło i cały czas zachęcało do imprezowania i buntowania się, na co niewielu jego fanów miało czas albo ochotę. I tak dawni 10,5-owcy przerzucili się w końcu na bardziej odpowiadające im marki takie jak Tyskie czy Lech i wchodzące do polski marki zagraniczne.
Czyżby historia bez happy endu? Nic z tych rzeczy. W zeszłym roku Dziesięć i pół bez żadnych zapowiedzi pojawiło się w sklepach. Był to swojego rodzaju test, czy ludzie wciąż pamiętają o tej marce i chcieliby do niej wrócić. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać – pokolenie obecnych 30- i 40-laktów rzuciło się do zakupów. W końcu czy coś koło 3,50 zł to wygórowana cena za puszkę wypełnioną wspomnieniami najbardziej odjechanego okresu życia? No właśnie.
A teraz niespodzianka – kiedy to czytacie, na półki sklepowe wybranych sklepów wjeżdża kolejna limitowana partia Dziesięć i pół. Potraktujcie je jako atrakcyjnie opakowany bilet na szybką wycieczkę do lat 90. ;)